Kiedyś, dawno, bo aż dwa lata temu narodził się projekt małego drona. Miał latać za użytkownikiem, robić selfie, być małą wdzięczną, wodoodporną zabawką i nazywać się Lily. I jak to często z takimi projektami bywa, umarł śmiercią naturalną zanim nawet wszedł na rynek. Nie dziwię się wściekłej reakcji 60,000 osób, które wsparły projekt wpłacając 500$ na rozwój drona Lily. Na początku stycznia firma ogłosiła zamknięcie projektu, a potem upadłość, chowając w kieszeń 30 milionów dolarów. Bez przeprosin, bez wyjaśnień, bez zwrotu środków. Przypadek drona Lily to świetny przykład jak wzbudzić w ludziach potrzebę na dany produkt, zebrać środki, a potem poddać się z racji przerastających okoliczności. DJI jak widać lepiej mierzy siły na zamiary i do rozgoryczonych byłych klientów Lily Robotics wychodzi z bardzo ciekawą propozycją w postaci Sparka.