
Mieszkasz w mieście i posiadasz drona? Z pewnością zainteresuje Cię temat ograniczeń i zasad bezpieczeństwa związanych z lotem w środowisku miejskim. Wiedza o obowiązujących aktualnie normach jest niezbędna, jeśli chce się uniknąć nieprzyjemności.
Na dobry początek warto zaznajomić się z przepisami, które w bezpośredni sposób nawiązują do funkcjonowania wszystkich statków powietrznych (także bezzałogowych) w przestrzeni nad miastem. Należą do nich rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej z dnia 26 marca 2013 roku oraz Ministra Infrastruktury i Budownictwa z 8 sierpnia 2016 r., wraz z nowelizacją z 23 sierpnia 2016 r. Choć są to dość długie i napisane urzędowym językiem teksty, odpowiadają na interesujące nas pytanie: czy można latać dronem nad miastem? W skrócie: można, ale z zachowaniem odpowiednich środków bezpieczeństwa. Na czym one polegają?
Zasady, którymi należy się kierować
Nawet mały dron może spowodować szkody. Dlatego, jeśli posiadasz – lub planujesz zakup – quadocoptera, musisz być wyjątkowo ostrożny. Latanie dronem nad miastem powinno odbywać się w sposób opisany w wyżej wymienionych rozporządzeniach, a więc:
– w odległości nie mniejszej niż 100 m w poziomie od granic zabudowy lub zgromadzeń ludzi;
– w odległości przynajmniej 30 m w poziomie od osób oraz pojazdów, a także budynków, których właścicielem nie jest operator drona.
Warto zwrócić uwagę, że przepisy nie wspominają nic o pionowym położeniu drona. Nie ma tutaj żadnych ograniczeń, oprócz tych technologicznych.
Oczywiście, w rzeczywistości trudno dokładnie trzymać się odległości równej 100 czy 30 m. Trzeba to brać „na oko”. Nikt nie będzie rozliczać operatorów z zachowywania odpowiedniej odległości, jeśli nie spowoduje żadnego wypadku, ale znaczne zmniejszenie dystansu może okazać się faktycznie niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i samego urządzenia. Z tego względu zdecydowanie warto trzymać się tych zasad.
Zgoda na latanie dronem nad miastem – czy jest wymagana?
Miłośnicy dronów nie muszą martwić się uzyskiwaniem pozwoleń na loty rekreacyjne. Posiadane przez nich urządzenia stanowią raczej niewielkie zagrożenie. Pozwolenie na lot wymagane jest wyłącznie w sytuacjach, gdy quadocopter waży więcej niż 150 kg. Większość dronów rekreacyjnych nie przekracza tej wagi. Jest wręcz przeciwnie – im lżejszy model, tym atrakcyjniejszy dla amatorów latania dronem nad miastem.
Istnieją jednak strefy ograniczone, określane literą „R”, czyli obszary, na których obowiązuje konkretne prawo poruszania się w przestrzeni powietrznej. Pojawiają się one w gęsto zabudowanych miastach. Nie odnoszą się jednak one do granic administracyjnych miejscowości powyżej 25 tys. mieszkańców, a jedynie do konkretnego wycinka. Lot dronem nad miastem w strefie „R” jest możliwy tylko dla urządzeń, których masa startowa nie przekracza 150 kg (loty rekreacyjne i sportowe) lub 25 kg (loty komercyjne).
W przypadku gdy dron waży nie więcej niż 600 g, nie trzeba się stosować do powyższych reguł. To jedno z najlepiej przyjętych przez operatorów dronów rekreacyjnych i sportowych ułatwień, jakie wprowadziła nowelizacja rozporządzenia z 23 sierpnia 2016 r.
Co wolno robić bez zezwolenia?
Brak konieczności otrzymania zgody na latanie dronem nad miastem nie oznacza zupełnej samowolki. Od operatorów oczekuje się:
– utrzymywania drona w zasięgu wzroku,
– unikania naruszenia przestrzeni powietrznej w pobliżu lotnisk oraz na samych lotniskach,
– dostosowania się do zakazu lotów nad portami, wodociągami, ujęciami wody i zaporami wodnymi, liniami telekomunikacyjnymi oraz energetycznymi, a także rurociągami paliwowymi.
Czy można przelecieć nisko nad autostradą w świetle powyższych przepisów? Jak najbardziej, jeśli tylko dron waży mniej niż 0,6 kg i trzyma się go na linii wzroku. Należy przy tym zachować szczególną ostrożność – zderzenie urządzenia z samochodem może spowodować wypadek.
Jaś Gdański
Kupiłbym ale......jak kamerka będzie miała wgrany język polski, jako,że sprowadzana jest i sprzedawana na terenie RP. Jest ustawa o języku polskim,dlaczego dostawca,producent amerykański wzorem chińskich "sprowadzaczy" olewa Polaków?