Na naszych oczach dokonuje się rewolucja w dziedzinie wielowirnikowców. To fakt, od którego nie da się uciec - sensory do omijania przeszkód będą coraz bardziej powszechne. Wszystko zaczęło się od prototypów, które konsekwentnie kończyły swój żywot na Kickstarterach i Indiegogo bez większego echa. Dopiero, gdy więksi producenci zauważyli potencjał w tego typu rozwiązaniach zaczęło się robić głośniej. Wtedy na arenę dronów komercyjnych wkroczył Intel. RealSense zaprezentowany między innymi w modelu Yuneec Typhoon H, Guidance w DJI Matrice 100, sensory VPS w DJI Phantom 4 powoli pokazują w jakim kierunku będą dążyć więksi gracze.
Jak z każdym nowym rozwiązaniem, musimy poczekać, aż wynalazek się wyklaruje. Już teraz widać pewne nieścisłości, niedociągnięcia, które mogą powodować problemy w przyszłości. Mianowicie, żeby system był w pełni efektywny, musi obejmować całą przestrzeń. W końcu operujemy dronem w trzech płaszczyznach, więc system powinien być funkcjonalny z każdej strony drona, niezależnie czy latamy nim w pomieszczeniu, czy na otwartej przestrzeni. W przypadku dronów, które posiadają system tylko od frontu drona, system może błędnie odczytywać przestrzeń znajdującą się po bokach, ponieważ w tych kątach widzenia kopter jest po prostu „ślepy”. Może to skutkować tym, że dron starając się ominąć przeszkodę z przodu odbije na bok i uszkodzi się o inną przeszkodę, której de facto nie jest w stanie zidentyfikować.
W tym przypadku najbardziej przemyślanym produktem jest DJI Guidance, który posiada sensory z czterech stron drona, jednak jest to rozwiązanie pod platformy deweloperskie. W tym przypadku, gdy składamy sobie własnego wielowirnikowca i umieszczamy moduł Guidance, moc obliczeniowa komputera pokładowego może być zbyt mała, by efektywnie wykorzystać potencjał modułu.
DJI Phantom 4 posiada natomiast VPS z przodu i od spodu, więc rozpoznawanie przeszkód jest ograniczone, podobnie jak w przypadku Typhoona H od Yuneec’a. 3D Robotic wypuszczając IRIS+ być może przewidział występowanie tego rodzaju sytemów, ponieważ autopilot PixHawk obsługuje podpięcie czujników, natomiast wiąże się to z własnoręcznym programowaniem autopilota, co może zniechęcić zwolenników platform RTF.
Nie znaczy to, że ww. platformy są zawodne. Na targach CES 2016 pokazano już ułamek możliwości i sprawdza się to bardzo dobrze. Jednak warto nadmienić, że nie nastały jeszcze czasy zupełnie autonomicznych dronów. Cały czas warto mieć na uwadze trasę lotu, tak by w razie potrzeby ją skorygować. Musimy jeszcze poczekać, aż nastaną czasy, kiedy będziemy mogli odłożyć aparaturę na ziemi i w pełni oddać się niezawodności elektroniki.